To był ślub międzynarodowy, w międzykulturowej obsadzie, pokazujący, że świat miłości nie zna granic! Maria, pochodząca z Angoli, wraz z Marcinem postanowili powiedzieć sobie „tak” w dobrze nam znanym Pałacu Ślubów w Warszawie. Z tego co wiemy, nasi Państwo Młodzi poznali się na studiach, w Brazylii. Bardzo szybko zostaliśmy oczarowani przez cudowną aparycję Panny Młodej – Marię odebraliśmy jako niezwykle ciepłą i serdeczną osobę o nadzwyczajnej urodzie.
Mimo, że zadanie zapowiadało się dość łatwo na tle tego, co robimy najczęściej, czyli wykonania pełnego reportażu, bo czekał nas cywilny ślub międzynarodowy w USC, szybka sesja na Starówce i obiad w Belvedere w Łazienkach Królewskich, to było to dla nas o tyle wyzwaniem, że czekało nas również nagranie krótkiego filmu z przysięgi! Gdy dojechaliśmy na Stare Miasto, Marcin już tam na nas czekał, zaś Maria przybyła wkrótce pięknym, zabytkowym błękitnym autem, które wyszło czarująco na zdjęciach. Nasza Panna Młoda opromieniła nas swoim uśmiechem już od samego początku. Byliśmy pod wrażeniem, jak znakomicie mówi po polsku! Szykowaliśmy się na rozmowy w języku angielskim, a ten nie przydał się wcale!
Co można powiedzieć o samej ceremonii ślubu międzynarodowego w urzędzie? Zwróciła uwagę piękna oprawa muzyczna i kameralna liczba gości. Mimo sytuacji pandemicznej, gościom udzielała się atmosfera swobody i radosnego wyczekiwania. Po tym jak Maria i Marcin przyrzekli sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, obydwoje wraz z rodzinami i przyjaciółmi udali się na najniższe piętro budynku, gdzie mogli kieliszkiem szampana uczcić tą pamiętną chwilę. Pewnym mankamentem całości był fakt, że ze względu na restrykcje związane z COVID-19, nie mogła się pojawić osobiście rodzina Marii, jednak za pośrednictwem transmisji na żywo ze smartfona, mogli być uczestnikami tego ważnego dla nich wydarzenia. Mamy nadzieję, że zapewnione przez nas nagranie przypadło im do gustu i będzie stanowić sentymentalną pamiątkę.
Nie sposób być na Placu Zamkowym i nie sfotografować się pod Kolumną Zygmunta! Po zapozowaniu do wspólnego zdjęcia, goście w większości ruszyli do restauracji, a my wybraliśmy się na spacer po Starówce, aby znaleźć co ciekawsze widoki do uwiecznienia na zdjęciach sesji ślubnej Państwa Młodych. Było naprawdę romantycznie! Z kolei sielsko i radośnie zrobiło się w okolicach Restauracji Belvedere, gdzie Maria i Marcin, w otoczeniu złocących się jesiennych liści, po raz kolejny zapozowali nam tak swobodnie i naturalnie, że mogliśmy się poczuć albo jakbyśmy pracowali z parą modeli albo osobami, które potrafią będąc razem zapomnieć o całym świecie i być dla siebie całkowicie tu i teraz.
Następnie Para Młoda w wyśmienitym nastroju pojawiła się na swoim kameralnym przyjęciu. Udało nam się uwiecznić kolejny toast, „sto lat” i po tej krótkiej wizycie w Belvedere nasza praca była zakończona. To był już nasz kolejny sfotografowany ślub międzynarodowy (pamiętacie wcześniejszy ślub Marty i Dimiego?). Mimo tego, że nasza obecność trwała dość krótko, ślub ten wzbudził w nas wiele ciepłych uczuć!